Jak powiększyć penisa? Radzi… kobieta, jakich tysiące na świecie!

Nieudany seks to słaba sprawa. Wiem, bo to przeżyłam 🙂 I wiem, że nie jestem jedyna. Ale ja dałam sobie z tym radę w dość łatwy sposób 🙂 A piszę o tym, bo może ktoś tu trafi i komuś pomogę? 😀

Trochę ciężko pisać o takich prywatnych sprawach, ale niech tam!:D W końcu nie zobaczycie tutaj mojej twarzy, nie dowiecie się gdzie mieszkam, skąd pochodzę, więc mogę pisać prawdę bez strachu, że ktoś mnie rozpozna 😀

Nazywam się Magda i jestem zawodową żoną 😀 Opiekuję się domem – mój mąż sporo zarabia, a że mamy dzieci to się nimi zajmuję, jak pewnie miliony innych kobiet w Polsce. Generalnie jestem szczęśliwa w małżeństwie, choć jedna rzecz jest do poprawki:

od pewnego czasu nie wychodziło nam kompletnie w seksie 🙁

Tzn mój mąż był zadowolony, ale z facetami to każdy wie jak jest, im niewiele potrzeba do szczęścia – proste konstrukcje 😀

Wiedziałam w czym jest problem. Po prostu po rodzeniu dzieci, stałam się trochę hmmm „luźniejsza” i nie mówię tutaj o tym, że wcześniej byłam zbyt spięta 😉

Niestety normalna w gruncie rzeczy wielkość penisa mojego męża przestała mi wystarczać.

Mój mąż widział, że już nie jest tak jak kiedyś, starał się bardziej niż zwykle, ale wszystko na nic… 🙁 Z drugiej strony głupio było mi powiedzieć: „Skarbie, wiesz co, już nie jestem taka ciasna jak kiedyś. Co z tym zrobimy?” No sami przyznacie, że brzmi to co najmniej beznadziejnie… 😀 Nie było innego wyjścia niż wziąć sprawy w swoje ręce. Zaczęłam czytać…

Podpowiedzi i różnych rad było dużo, od często pojawiającego się tematu mięśni Kegla (próbowałam, niewiele to pomogło) do używania różnych zabawek (taa…). A w jednej dyskusji zobaczyłam tekst –

„zawsze można powiększyć mężowi penisa. Jeśli się zgodzi oczywiście.”

Że co? Jakie powiększenie? Przecież to chyba nie jest możliwe… a może…? Może warto sprawdzić? Spokojnie, najpierw wiedza. Ciężko było odróżnić jakieś niepotwierdzone bzdury i opinie od wartościowych informacji. Jedni pisali tak, drudzy wręcz przeciwnie. Ale w końcu trafiłam na kilka źródeł, gdzie było sensownie wyjaśnione co i jak.

Więc: powiększyć penisa można! 😀
Np. operacją (serio! Niektóre kliniki oferują takie usługi), ale ona jest droga, no i nie znam osoby, która sama z siebie chciałaby dać się kroić w kroku. Poza tym jak to operacja – wiadomo, czy się uda? Kolejny sposób to bardzo zabawne tzw. ekstendery. Wyobraźcie sobie, że są takie sprzęty, trochę przypominające sprzęt rehabilitacyjny, które zakłada się na penisa, dokręca… (brrr, aż mnie boli jak to piszę, a przecież nie mam nawet penisa :D) no i tak sobie to nosisz. W tym czasie Twój penis cały czas jest poddawany rozciąganiu. No śmiech, nie? 😀 Mi to sobie trudno wyobrazić. Jak można w takim czymś chodzić kilka godzin dziennie, przecież to widać wszystko spod ubrania 😀

Ale jest jedna metoda, którą warto było wypróbować.
Bezpieczna, nieinwazyjna, a mogła zadziałać – ot, proste kapsułki… Sęk tkwił oczywiście w ich składzie, bo jak się okazało niektóre rośliny mogły pomóc w tym temacie. Głównie takie o których nigdy wcześniej nie słyszałam np. nieznana mi do tej pory Muira Puama.

Według opinii, które znalazłam, przy kapsułkach mogło przybyć nawet kilka cm. Myślę, że tyle by mi wystarczyło 😀

No i super, ale problem był gdzie indziej. Najtrudniejsze było to, żeby przekonać mojego męża do całej tej kuracji. No bo jak? Co zrobić, żeby nie ucierpiała jego męska duma? Nie wiedziałam co robić… Nie chciałam dosypywać mężowi czegoś do kawy w tajemnicy. Jeszcze by coś wyczuł i pomyślał, że chcę go otruć! (sama pewnie bym tak pomyślała).

Pewnego sobotniego poranka po śniadaniu, zdecydowałam się.

Powiedziałam do męża: chodź, pogadamy. Oczywiście zabrzmiało to tak, jakbym miała go poinformować o czymś strasznym, dlatego nie zdziwiłam się, że zobaczyłam zdenerwowanie na jego twarzy. Zaczęłam tłumaczyć po kolei, że seks nie daje mi tego, co mi dawał kiedyś, ale że to nie jest jego wina, po prostu rodzenie dzieci odciska swoje piętno, i że go kocham, więc chciałam się z nim podzielić tymi problemami, no bo z kim, jak nie z nim?

Widziałam, że Marek nie był zadowolony z tego co mówiłam. Spytał „no to co mam zrobić?” Nie chciałam od razu atakować go swoim pomysłem, więc odpowiedziałam „no nie wiem właśnie.” On na to: „wiesz co, zaskoczyłaś mnie, daj mi kilka dni, poczytam, popatrzę, może się z kimś skonsultuję.” Wstał i wyszedł.

Pomyślałam, że jest dobrze

Pewnie trafi na to co ja, operacje wykluczy, kupi kapsułki i może coś z tego będzie 😀 Minęło kilka dni, w czwartek wieczorem Marek mnie woła i podekscytowany mówi: „Mam! Znalazłem rozwiązanie naszych problemów”. No i świetnie! I teraz słuchajcie jaka akcja. Siadam, mąż zaczyna tłumaczyć, że mam rację, że zgadza się ze mną. I mówi, że ma sposób, co prawda niecodzienny i drogi, ale jak trzeba to trzeba i że pewnie się ucieszę. Yupi! Dobrze idzie… I mówi… „Pójdziesz na zabieg waginoplastyki! Są takie zabiegi zwężania pochwy i wszystko będzie jak dawniej!”

O-NIE-MIAŁAM! Żebyście widzieli moją minę… Szczęka mi opadła… Wstałam, wydukałam „przemyślę to” i wyszłam z pokoju. Mąż zauważył, że coś jest nie tak, bo zaraz do mnie przyszedł. Wtedy już szczerze się rozkleiłam i zaczęłam mówić, że nie chce iść na zabieg, że nie chce się kroić, że są też operacje na powiększanie penisa, ale jakoś mu tego nie proponowałem, bo nie chciałam, żeby ryzykował zdrowiem, że

są inne metody, które nie wymagają skalpela np. tabletki na powiększenie penisa itd.

Mąż mówił „dziewczyno, takie rzeczy nie działają, też o tym czytałem i myślałem, ale przecież to bzdury!” Jakie bzdury? To jest możliwe! A nawet jeśli nie, to co szkodzi jednak spróbować? Najwyżej się nie uda! A może się uda i wszystko będzie ok? Usłyszałam „nie wierzę w to, ale ok, jeśli tak chcesz to możemy spróbować, ale obstawiam, że będzie to kasa wyrzucona w błoto.”

Ufff, udało się. Pozostało wybrać odpowiedni produkt. Usiedliśmy razem i wybraliśmy taki, który miał dużo tych składników, które sobie wypisałam, czytając o tym.

Wybraliśmy preparat o nazwie PeniSizeXL.
Miał pozytywne opinie, stosowanie było proste. Oparty był o naturalne składniki no i był normalnie dostępny w Polsce. Zamówiliśmy 2 opakowania (a raczej 1 a 2 dostaliśmy jako gratis).

penisizexl

Pierwszy tydzień stosowania PeniSizeXL – w rozmiarze brak zmian, za to mąż mówił zauważył, że jego penis stał się wrażliwszy na dotyk.

Drugi tydzień – penis stał się chyba trochę grubszy (nie zmierzyliśmy grubości na początku, więc trudno obiektywnie to ocenić). W samym rozmiarze, centymetr nie pokazał więcej.

Trzeci tydzień – wreszcie! Pół cm więcej w czasie wzwodu! A więc to działa…

Czwarty tydzień – efekty zaczynają przyśpieszać – Półtora cm więcej i rzeczywiście grubszy (na tym się skończyło pierwsze opakowanie).

Przez kolejny miesiąc Marek brał drugie opakowanie PeniSizeXL.

Efekty zakończyły się na dodatkowych prawie pięciu centymetrach!

Oczywiście trzeba pamiętać, że to że mój mąż osiągnął takie rezultaty nie znaczy, że każdy takie osiągnie, bo jak wiadomo wiele zależy od predyspozycji organizmu. Jedni osiągają takie wyniki, drudzy trochę inne, a dla jeszcze innych efekty mogą być niezadowalające. Po prostu każdy z nas jest inny.

Zastanawialiśmy się, czy nie kontynuować tego wszystkiego (cóż, Markowi wyniki stosowania się spodobały), ale uznaliśmy, że nie ma co przesadzać. Jeszcze by urósł taki, że trzeba by wymienić ubranie, albo w ogóle byłby widoczny przez spodnie, a to już byłaby przesada.

Nie muszę dodawać, że dodatkowe centymetry rzeczywiście bardzo dobrze wpłynęły na nasze życie.

Wreszcie seks znowu zaczął mi sprawiać przyjemność, a nawet przez nowy rozmiar męża był nawet lepszy niż kiedyś!

Teraz każdy nasz seks kończył się mocnym orgazmem 😀 Jak widać z każdym problemem można sobie poradzić, jeśli się chce, nawet takim jak niedostateczny rozmiar penisa męża 🙂 Wystarczy po prostu chcieć i się trochę postarać 🙂

PeniSizeXL

> PeniSizeXL <

5/5 - (2 votes)